czwartek, 30 października 2014

Rozdział 1

Był gorący letni dzień. Wszyscy mieszkańcy małego miasteczka byli w swoich domach. No prawie wszyscy. Na dworze była tylko piątka nastolatków, którzy szli teraz środkiem ulicy - zwykle tętniącej życiem, a teraz pustej. Mieszkańcy wioski wiedzieli, że są to dzieciaki mieszkające kawałem za miastem w starym zamku. Krążyło wiele historii o mieszkańcach tego miejsca, ale prawdy o nich nikt nie znał. No poza jedna osobą - Amy Green. Co prawda poza ta kobietą i jej córką nigdy ich nie odwiedzał, a i właściciel z żoną byli rzadko widywani, ale jak już ich widziano w mieście ludzie przyglądali im się z ciekawością.
Rówieśnicy młodzieży z miasta za bardzo za nimi nie przepadali. Różnili się oni bowiem od ich znajomych. Nie utrzymywali kontaktów z nimi tylko czasem porozmawiali, ale to wszystko. Byli to z pozoru skryci ludzie. Prawie nic nie było wiadome o właścicielach zamku poza tym, że właściciel  nazywał się Alex Potter, a jego żona Elena.  Mieli oni czwórkę dzieci : Gabriele, Nicole, Damona i Clarisse . Wychowywali oni też dwójkę dzieci brata Alexa : Maxa i Alice. Byli też rodzicami chrzestnymi Maxa. Dlaczego wychowywali oni tych młodych ludzi ?  Nikt tego nie wiedział, krążyły tylko plotki, że rodzice tej dwójka zostali zabici. Przez kogo i dlaczego? Nie wiedzieli.
- Max ! -krzyknęła jedna z dziewczyn o imieniu Alice - Mieliśmy iść do domu !  Wiesz co zrobi ...
- Tak wiem - zaśmiał się chłopiec i objął siostrę ramieniem, ale ona ja zrzuciła.- Trudno spóźni się najwyżej do pracy.
- Max !
- Oj Alice nie bądź drętwa - zachichotały dwie identyczne dziewczyny : Nicole i Gabriela.
- Ja drętwa !? Serio ? - zapytała zszokowana
-Tak droga kuzynko jesteś drętwa - zaśmiał się najmłodszy z nich.
- Damon ... - zaczęła rudowłosa 
- Wiem jak się nazywam, ale jak chcesz to możesz to udowodnić. - powiedział Damon do kuzynki 
- Ale jak ?
- Zrób jakiś dowcip - powiedziała Nicole - Jakikolwiek  
- Dobra - powiedziała dziewczyna i popchnęła zszokowanego brata do kałuży pełnej błota.
- Alice !- krzyknął Max i złapał ją za kostki i dziewczyna wpadła do błota. - I teraz jesteśmy kwita.
Gdy wygrzebali się z błota byli brudni od stup do głów.
- Wiecie co przydało by się wracać - powiedziała Gabi - mamy kawałek do przejścia, a nie możemy się teleportować.
- Podkreślmy siostro, że  nie umiemy - powiedział Nicole do siostry bliźniaczki - i masz racje, ze musimy  wracać Elena pewnie czeka z obiadem, a Alex musi iść do pracy.
- A gdzie dzisiaj idzie ? do ministerstwa czy na trening quidditcha ? - zapytała Alice 
- Do ministerstwa - wyjaśnił Max - Ma dyżur.
- Nie może się zerwać ?  - zdziwiła się Nicole  - Kingsley go na pewno zastąpi.
- Dzisiaj to nie możliwe - powiedział Maxio 
- Ale dlaczego ? -zdziwiły się bliźniaczki 
- Ma dzisiaj inspekcje - poinformował ich chłopak 
- Kto tym razem ?  Umbridge czy ktoś inny ? - zapytała jedna z nich 
- Wujek mówił, że sam minister Magii we własnej osobie ma się zjawić w biurze aurorów. 
 Ludzie przysłuchujący się tej rozmowie mieli problem ze zrozumieniem słów takich jak quidditch czy auror. Nie wiedzieli, że oni są czarodziejami i to nie byle jakimi . Należeli oni bowiem do najbardziej znanej rodziny czarodziejów na świecie. No przynajmniej tak było dawniej. Teraz od trzynastu lat się ukrywają i świat czarów o nich zapomniał, ale to miało się niedługo zmienić.

***************************************************************
I jest pierwszy rozdział. Mam nadzieje, że spodoba się wam ten blog i mam wielką prośbę do was komentujcie go cenie sobie uwagi innych ludzi. Można się ze mną skontaktować przez GG lub na google + (link do mojego profilu na google +) (nr GG 51921782).
Pozdrawiam Lady Moon  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz